Przejdź do treści
Strona główna » 19 maja – Św. Kryspina z Viterbo, zakonnika

19 maja – Św. Kryspina z Viterbo, zakonnika

     

    W dzisiejszym chaosie informacyjnym byłoby wspaniale mieć w swym otoczeniu kogoś, kto zawsze wie, co powiedzieć. Kto miarą swej pogody ducha jest w stanie trafnie ocenić sytuację i w zależności od potrzeby – pocieszyć, upomnieć, doradzić. Takiego towarzysza codzienności, przez ponad czterdzieści lat, mieli mieszkańcy włoskiego miasteczka Orvieto. Był nim św. Kryspin z Viterbo. Skromny, ubogi, przepełniony mądrością bożą kapucyn.

     

    Narodziny Piotra
    Piotr Fioretti urodził się 13 listopada 1668 r. w skromnej włoskiej rodzinie. W wieku pięciu lat został oddany przez matkę w duchową opiekę Najświętszej Maryi Pannie, co zaowocowało wyjątkową relacją z „Panią Matką”. Wcześnie osierocony przez ojca przeszedł pod opiekę jego brata, Franciszka. Ten posłał bratanka do szkoły prowadzonej przez jezuitów, a potem przyjął go jako ucznia do swojego warsztatu szewskiego.

     

    Narodziny brata Kryspina
    W 1693 r., jako 25 latek wstąpił w Palanzono do kapucynów. Był szewcem, ogrodnikiem, infirmarzem (opiekunem chorych) oraz najdłużej, bo w latach 1702-1748, w Orvieto – kwestarzem. W tamtych czasach kwesta na potrzeby współbraci nie polegała na zbieraniu pieniędzy. Była to – dosłownie – ciężka praca. Kwestarz „zaopatrywał” zakon w jedzenie i – powszechnie pite – wino, które musiał dotargać do klasztoru na własnych barkach.

     

    Osiołek stojący w obecności Boga
    Brat Kryspin chętnie porównywał się do pokornego jucznego zwierzęcia. Kiedyś powiedział ojcu Janowi Antoniemu: „Ojcze gwardianie, brat Kryspin jest osłem, ale uzda, która nim kieruje, jest w waszych rękach. Dlatego jeśli chcecie, aby szedł lub się zatrzymał, pociągnijcie lub zwolnijcie uzdę”.

    Wyruszał więc codziennie na ulice, objuczony torbą i dużą butlą, które nazywał swoim krzyżem. Słowa współczucia kwitował: „ten krzyż jest ze słomy w porównaniu z tym, który dźwigają świeccy. Nie da się ich wręcz porównać, gdyż krzyże, które dźwigają świeccy, są niczym z żelaza, są podobne do krzyża, jaki niósł Chrystus”. Na pytanie, dlaczego nie przykryje sobie głowy, gdy pada, odpowiadał żartobliwie: „Nie wiesz, że osioł nie nosi kapelusza, a ja jestem osłem kapucynów?”, by – niekiedy – dodać poważnie: „Wiesz, dlaczego nie przykrywam głowy? Ponieważ myślę, że zawsze stoję w obecności Boga”.

     

     

    Memento mori
    I tak było, brat Kryspin ani na chwilę nie tracił z oczu rzeczywistości Nieba. Wszystko co robił – czynił z myślą o czekającej go wieczności, wszak: „Kto się rodzi, umiera”. Przywiązanym do światowych marności, przypominał: „Każdego dnia jedna z nich przemija”. Dodawał: „Śmierć pomaga zrozumieć, ilu głupków przywiązuje się do świata”.

     

    Ufajcie w chwili śmierci
    Przede wszystkim jednak budował poczucie zaufania. Tym, którzy pytali go, czy będą zbawieni, „natychmiast odpowiadał, że jeśli mają nadzieję na zbawienie, to będą zbawieni”. „Mówił zawsze, że Boże miłosierdzie jest nieskończone”. Kobiecie cierpiącej przez skrupuły poradził: „Kiedy człowiek czyni wszystko, o czym wie i co może, w pozostałych sprawach winien powierzyć się morzu Bożego miłosierdzia”.

     

    Ufajcie w każdej chwili życia
    W czasie wielkiego głodu wzywał, by zaufać Bożej Opatrzności: „Złóż w Bogu twoją nadzieję, a będziesz miał wszystkiego pod dostatkiem”, „Boża Opatrzność myśli o nas bardziej niż my sami”. I nie był gołosłowny, własnym przykładem wypełniał głoszone treści. Zapytany, w jaki sposób zabezpieczy potrzeby klasztoru, gdy wspólnota powiększyła się o siedmiu studentów, brat Kryspin odpowiedział, że on „w ogóle o tym nie myśli, gdyż ma trzech zaopatrzeniowców”, to znaczy Boga, Matkę Najświętszą i św. Franciszka.

     

    Nawracajcie się
    Napominał: „Uważajcie, nie bądźcie naiwni, bo Bóg nas widzi” i namawiał do pracy nad sobą, gdyż: „Do nieba nie jedzie się karocą”, „Niebo nie jest dla leniwych”, albo „Do nieba nie wchodzi się w pantoflach”.

     

    Bądźcie cierpliwi
    Chorych pokrzepiał: „Cierpienie jest krótkie, ale chwała wieczna”, albo: „Tak wielkie jest dobro, którego oczekuję, że cierpienie staje się przyjemne”. Współczujących cierpiącym prostował: „Kiedy masz cierpieć dla miłości Boga? Gdy już będziesz martwy?”.

     

    Uwielbiajcie

    W zachwycie wołał: „Jak wielki jest Bóg, jaki wielki Bóg!”. Wzdychał: „Och Panie, dlaczego cały świat Ciebie nie zna i nie kocha?”. Zachęcał: „Kochajmy naszego Boga, bo zasługuje na to”. Przekonywał: „Kto kocha Boga czystym sercem, żyje szczęśliwie i zadowolony umiera”, „Temu, kto pełni wolę Pana, nigdy nie przydarzy się nic, co jest z nią sprzeczne”. Kwitował krótko i dosadnie: „Kto Boga nie kocha, jest głupkiem”. „Wszystko co robimy, czyńmy z miłości do Boga… Ja nie podniósłbym źdźbła słomy, jeśli nie przyniosłoby to chwały Bogu”, robiąc inaczej „byłbym męczennikiem demona”.

     

    Ave Maria
    Brat Kryspin miał wyjątkową relację z Maryją, którą nazywał „swoją Panią Matką”. „Kto ma pobożność maryjną, nie może zginąć”. Nauczał, by powtarzać: „Najświętsza Maryjo, bądź mi światłem i ochroną, szczególnie w momencie śmierci”. Z jego orędownictwa u Maryi korzystali wszyscy – oddawali mu swoje smutki i trudności – a on przedstawił je Matce Bożej. Mawiał: „Dajcie mi trochę czasu na rozmowę z Panią Matką, a potem wróćcie” albo: „Wyślę memoriał do mojej Pani Matki i zobaczymy, co odpisze”.

     

    Cuda, cuda
    Cudów za jego wstawiennictwem było mnóstwo, dlatego niektórzy już za życia traktowali go jak świętego. W Montefiascone tłum zapragnął mieć jego relikwie, pocięli więc mu płaszcz na kawałki. Zgromił ich: „Co robicie, biedni ludzie! Byłoby o wiele lepiej, jeśli odcięlibyście ogon jakiemuś psu!… Zgłupieliście? Tyle hałasu z powodu przechodzącego osła! Idźcie do kościoła i módlcie się do Boga!”. Tym, którzy zachwycali się jego cudami, mawiał: „Odejdźcie! Kim się zachwycacie? Nie jest rzeczą nową, że Bóg czyni cuda”, i: „Nie wiesz, przyjacielu, że św. Franciszek potrafi czynić cuda?”.

     

    Posłuszny zakonnik
    Był przeszczęśliwy, że otrzymał powołanie zakonne. Swoich współbraci uczył wprost: „Jeśli chcesz zbawić duszę, musisz przestrzegać następujących rzeczy: kochać wszystkich, mówić dobrze o wszystkich i czynić wszystkim dobro”. Dla tych, którzy łamali ślub posłuszeństwa, nie miał taryfy ulgowej, gdyż ten: „Kto nie jest posłuszny, jest wobec Boga i św. Franciszka niczym martwa dusza, a dla Zakonu jest zbędnym ciałem”, „Jest jak trup w domu, który do niczego nie służy, a tylko wydziela fetor”.

     

    Roztropny mówca
    Dominik z Canepina, brat laik, podczas procesu kanonicznego zeznał: „Kiedy przekazywał swoje święte napomnienia, robił to zawsze w sposób delikatny i grzeczny, potrafiąc umiejętnie wykorzystać żart i kierując swoje słowa jak gdyby do osoby trzeciej, by w ten sposób roztropnie osiągnąć swój cel…”. I niewątpliwie go osiągał, bo jeszcze długo po jego śmierci powtarzano jego „powiedzonka i maksymy”, a współbracia nieraz opierali swoje kazania wychodząc do rozważań właśnie od nich.

     

    Święty
    Zmarł 19 maja 1750 r. w Rzymie, w klasztorze Santa Maria della Concezione (przy Vittorio Veneto). Beatyfikował go w roku 1806 Pius VII, kanonizował zaś w 1982 r. św. Jan Paweł II.

     

    Źródło: brewiarz.pl, Żywoty Świętych Pańskich (1937r.), radioem.pl , kapucyni.pl, fragment książki „Śladami Świętych”